Wycieczka została zaplanowana z dnia na dzień. Jako, że nie udało się nam kupić biletów ze słynnej promocji Emirates na Malediwy, postanowiliśmy nie marnować urlopu na siedzenie w domu, dlatego ruszyliśmy w Europę. Ceny biletów lotniczych może nie należą do tych najtańszych, ale zdecydowaliśmy się na ich zakup. Za 7 lotów liniami Ryanair zapłaciliśmy 670 zł na osobę:
Pierwszym punktem przesiadkowym było lotnisko w Charleroi. Dzięki forum Fly4Free dowiedzieliśmy się, gdzie znajduje się automat z tanimi napojami oraz miejsce do spędzenia spokojnej nocy, jako że samolot do Porto mieliśmy rano dnia następnego postanowiliśmy z tych wskazówek skorzystać. Wieczorem hala lotniska zmienia się w jeden wielkie hostel.
Z samego rana mieliśmy lot do Porto. Kontrola bezpieczeństwa oraz boarding przebiegły sprawnie, pomimo warunków pogodowych jakie były samolot odleciał o czasie. Po 2h lotu dotarliśmy do Porto. Cofamy zegarek o godzinę i dzięki temu mamy więcej czasu na zwiedzanie. Przy wyjściu miłe zaskoczenie w postaci darmowej mapki Porto wręczanej przez hostessy. Udajemy się na najwyższy poziom lotniska aby zostawić podręczny bagaż (koszt przechowania to 2,3€ za dobę, za torby do 10 kg). Bezpośrednio przy lotnisku znajduje się linia Metra, którą w Polsce określilibyśmy raczej tramwajem. Ale mniejsza o szczegóły, kupiliśmy bilet dobowy na 4 strefy (ponieważ w tej strefie znajduje się lotnisko), koszt to 6,7 €. Przy biletomatach stoi pani w kamizelce, która służy pomocą w zakupie biletu. Ważne jest to, aby pamiętać o każdorazowym przykładaniu biletów do czytników przy wsiadaniu do środków komunikacji miejskiej (inaczej, mimo że bilet posiadamy, jest on nieważny!).
Bezpośrednio z lotniska udaliśmy się nad Ocean do Matosinhos. Plaża jest bardzo szeroka, jednak poza amatorami surfingu było pusto, w dużej mierze było to spowodowane tym, że pogoda nie należała jeszcze do tych najcieplejszych.
Tak czy inaczej Ocean zaliczony i teraz spokojnie możemy udać się w kierunku stadionu FC Porto (Estadio do Dragao), do którego można się dostać wszystkimi liniami metra oprócz linii zielonej. Po szybkim rekonesansie wróciliśmy do centrum Porto, zwiedzając Rua De Santa Caterina, Riberia, Aliados, Ponte Dom Luís I (najsłynniejszy most Porto), Universidade do Porto, Estacao de Sao Bento, Casa da Musica, Se Caterdal. Będąc w Porto należy spróbować dania, które nazywa się Francesinha – jest to specjał Porto. Koszt takiego dania waha się od 4,5 € wzwyż. Późnym wieczorem wrócilismy na lotnisko, odebrać bagaż i odprawić się na kolejny lot.
Późnym wieczorem wróciliśmy na lotnisko, odebrać bagaż i odprawić się na kolejny lot. W oczekiwaniu na lot do Faro, skorzystaliśmy z dobrodziejstwa lotniska, które udostępnia internet za darmo, ponadto jest automat z wodą oraz mały plac zabaw dla dzieci. Jednym słowem lotnisko w Porto nie dosyć, że bardzo nowoczesne to jeszcze przyjazne dla podróżnych.
Do Faro wylecieliśmy tego samego dnia o 22.25, na miejscu byliśmy godzinę później. Jako że mieliśmy zarezerwowany samochód, a wypożyczalnia była czynna do północy musieliśmy sprawnie przemieścić się do biura wypożyczalni, aby odebrać dokumenty oraz kluczyki od auta. Korzystaliśmy z usług firmy Guerin. Szybkie oględziny samochodu i w drogę;) Jako że autostrady są płatne, postanowiliśmy pojechać drogą krajową numer 125 do Lagos (~85 km). Do celu dojechaliśmy około godziny 2. Nocleg mieliśmy w centrum miasteczka. Udając się do Lagos samochodem warto pamiętać, że miasto podzielone jest na strefy płatnego parkowania (opłaty są pobierane między 8-18), ale znajdują się również parkingi bezpłatne, które oddalone były od naszego hotelu jakieś 10 min na piechotę. My skorzystaliśmy z tej opcji.
Szybki check-in w hotelu i ponownie zapakowaliśmy się do auta i pojechaliśmy w kierunku Sagres (a dokładniej Przylądku św. Wincentego). Warto się tam udać i zobaczyć znajdujące się na miejscu przepiękne klify.
Kolejnym punktem naszej wycieczki były chyba najładniejsze plaże Algarve , które swój początek mają prawie w samym mieście. Wyposażeni w plecak i dobre buty udaliśmy się wzdłuż wybrzeża. Widoki niesamowite, którym warto poświęcić więcej uwagi.
Po powrocie ze zwiedzania udaliśmy się na zasłużony obiad. Pod wieczór postanowiliśmy jeszcze zobaczyć port w Lagos. Niestety pobyt w tym miejscu był krótki i intensywny, ale obiecaliśmy sobie, że jeszcze kiedyś tam wrócimy. Warto.
Ponownie udaliśmy się do Porto, tym razem na nocne zwiedzanie miasta. Według nas miasto to prezentuje się dużo atrakcyjniej o zmierzchu. Pogoda tym razem nam nie dopisała, zaskoczyła nas lekka mżawka. Nie przeszkodziło nam to jednak w dalszym podziwianiu miasta.
Kolejnego dnia o świcie mieliśmy lot do Madrytu. Na lotnisku Barajas wylądowaliśmy o 8.45. Od razu udaliśmy się w stronę metra, gdzie zakupiliśmy bilety 3-dniowe, które kosztowały nas po 18,4 € (patrząc na koszt obowiązkowego suplementu cena biletu wychodziła bardzo korzystnie). Stolica Hiszpanii ma bardzo dobrze rozbudowane metro - jest to jeden z najlepiej rozbudowanych systemów transportu na świecie. Hostel mieliśmy zarezerwowany przy centralnej stacji metra Puerta del Sol. Nie tylko położenie było atutem hostelu, ale również to, że był wyposażony w kuchnię z której można było korzystać od 10 rano do 22 wieczorem. Rozpakowaliśmy się, wrzuciliśmy coś na ząb i ruszyliśmy na zwiedzanie. Podobnie jak w Porto pogoda pierwszego dnia nas nie rozpieszczała, ale dla nas to i tak żadna przeszkoda. Pomimo deszczyku udaliśmy się zobaczyć Puerta de Europa, skąd blisko już na stadion Santiago Bernabeu. Warto udać się do punktów informacji turystycznej (jeden z lepszych znajduje się przy Plaza Mayor) w którym otrzymamy za darmo komplet map z zaznaczonymi najważniejszymi miejscami do odwiedzenia. Korzystając właśnie z takiej mapy odwiedziliśmy wszystkie najważniejsze punktu, było to możliwe dzięki pogodzie, która drugiego dnia była iście wiosenna (16 stopni plus słoneczko). Madryt zrobił na nas bardzo dobre wrażenie – piękne miasto z mnóstwem zabytkowych kamienic, wieloma placami i mnóstwem zieleni w około. Spędziliśmy tam 2 pełne dni i z czystym sumieniem możemy polecić to miasto, ma swój niepowtarzalny urok.
Do domu wracaliśmy przez Paryż, a dokładniej lotnisko Beauvais, położone 80 km od centrum Paryża. Samo lotnisko składa się z dwóch hangarów i na nasze nieszczęście nie można było na nim nocować. Pogoda, cena biletów, brak przechowalni bagażu i krótki czas pobytu zniechęcił nas do zwiedzania stolicy Francji, której zapewne lepiej poświęcić parę dni spokojnej wycieczki. Wynajęliśmy sobie pokój 10 min od lotniska, z którego następnego dnia rano wyruszyliśmy w ostatnią podróż do domu (w tym miesiącu;]) - Warszawy.
Mamy pytanie o samochód, który wynajmowałeś: czy musiałeś dopłacać za taka usluge jak odbior po std godzinach pracy wypozyczalni czy to jeszcze było w ramach ich pracy? oraz czy braliscie auto w 2os i jakie byly koszta?
seelk napisał:Mamy pytanie o samochód, który wynajmowałeś: czy musiałeś dopłacać za taka usluge jak odbior po std godzinach pracy wypozyczalni czy to jeszcze było w ramach ich pracy? oraz czy braliscie auto w 2os i jakie byly koszta?Udało się nam odebrać auto w godzinach pracy wypożyczalni ( z tego co pamiętam to pracują do 24). Byliśmy jako para i całość wypożyczenia auta na 2 dni kosztowało 50 Euro plus benzyna, która jednak do najtańszych nie należy.
Goral napisał:seelk napisał:Mamy pytanie o samochód, który wynajmowałeś: czy musiałeś dopłacać za taka usluge jak odbior po std godzinach pracy wypozyczalni czy to jeszcze było w ramach ich pracy? oraz czy braliscie auto w 2os i jakie byly koszta?Udało się nam odebrać auto w godzinach pracy wypożyczalni ( z tego co pamiętam to pracują do 24). Byliśmy jako para i całość wypożyczenia auta na 2 dni kosztowało 50 Euro plus benzyna, która jednak do najtańszych nie należy.A nie wiesz o której rano otwierają wypożyczalnie? Bo musiałbym oddać między 5 a 6 rano, żeby zdążyć na samolot, który mam o 7:30.
z tego co się orientuje to jest możliwość zwrotu auta przed godzinami pracy i wrzucasz wtedy kluczyki do skrzynki ala pocztowa na parkingu dla danej firmy.
Świetne zdjęcia, zazdroszczę podróży. A taka cena za 7 lotów, wcale nie jest duża:) ludzie się przyzwyczaili do latania za parę złotych, ale to już nie te czasy:)
WAW->CRL
CRL->OPO
OPO->FAO
FAO->OPO
OPO->MAD
MAD->BVA
BVA->WAW
Pierwszym punktem przesiadkowym było lotnisko w Charleroi. Dzięki forum Fly4Free dowiedzieliśmy się, gdzie znajduje się automat z tanimi napojami oraz miejsce do spędzenia spokojnej nocy, jako że samolot do Porto mieliśmy rano dnia następnego postanowiliśmy z tych wskazówek skorzystać. Wieczorem hala lotniska zmienia się w jeden wielkie hostel.
Z samego rana mieliśmy lot do Porto. Kontrola bezpieczeństwa oraz boarding przebiegły sprawnie, pomimo warunków pogodowych jakie były samolot odleciał o czasie. Po 2h lotu dotarliśmy do Porto. Cofamy zegarek o godzinę i dzięki temu mamy więcej czasu na zwiedzanie. Przy wyjściu miłe zaskoczenie w postaci darmowej mapki Porto wręczanej przez hostessy. Udajemy się na najwyższy poziom lotniska aby zostawić podręczny bagaż (koszt przechowania to 2,3€ za dobę, za torby do 10 kg). Bezpośrednio przy lotnisku znajduje się linia Metra, którą w Polsce określilibyśmy raczej tramwajem. Ale mniejsza o szczegóły, kupiliśmy bilet dobowy na 4 strefy (ponieważ w tej strefie znajduje się lotnisko), koszt to 6,7 €. Przy biletomatach stoi pani w kamizelce, która służy pomocą w zakupie biletu. Ważne jest to, aby pamiętać o każdorazowym przykładaniu biletów do czytników przy wsiadaniu do środków komunikacji miejskiej (inaczej, mimo że bilet posiadamy, jest on nieważny!).
Bezpośrednio z lotniska udaliśmy się nad Ocean do Matosinhos. Plaża jest bardzo szeroka, jednak poza amatorami surfingu było pusto, w dużej mierze było to spowodowane tym, że pogoda nie należała jeszcze do tych najcieplejszych.
Tak czy inaczej Ocean zaliczony i teraz spokojnie możemy udać się w kierunku stadionu FC Porto (Estadio do Dragao), do którego można się dostać wszystkimi liniami metra oprócz linii zielonej. Po szybkim rekonesansie wróciliśmy do centrum Porto, zwiedzając Rua De Santa Caterina, Riberia, Aliados, Ponte Dom Luís I (najsłynniejszy most Porto), Universidade do Porto, Estacao de Sao Bento, Casa da Musica, Se Caterdal. Będąc w Porto należy spróbować dania, które nazywa się Francesinha – jest to specjał Porto. Koszt takiego dania waha się od 4,5 € wzwyż. Późnym wieczorem wrócilismy na lotnisko, odebrać bagaż i odprawić się na kolejny lot.
Późnym wieczorem wróciliśmy na lotnisko, odebrać bagaż i odprawić się na kolejny lot. W oczekiwaniu na lot do Faro, skorzystaliśmy z dobrodziejstwa lotniska, które udostępnia internet za darmo, ponadto jest automat z wodą oraz mały plac zabaw dla dzieci. Jednym słowem lotnisko w Porto nie dosyć, że bardzo nowoczesne to jeszcze przyjazne dla podróżnych.
Do Faro wylecieliśmy tego samego dnia o 22.25, na miejscu byliśmy godzinę później. Jako że mieliśmy zarezerwowany samochód, a wypożyczalnia była czynna do północy musieliśmy sprawnie przemieścić się do biura wypożyczalni, aby odebrać dokumenty oraz kluczyki od auta. Korzystaliśmy z usług firmy Guerin. Szybkie oględziny samochodu i w drogę;) Jako że autostrady są płatne, postanowiliśmy pojechać drogą krajową numer 125 do Lagos (~85 km). Do celu dojechaliśmy około godziny 2. Nocleg mieliśmy w centrum miasteczka. Udając się do Lagos samochodem warto pamiętać, że miasto podzielone jest na strefy płatnego parkowania (opłaty są pobierane między 8-18), ale znajdują się również parkingi bezpłatne, które oddalone były od naszego hotelu jakieś 10 min na piechotę. My skorzystaliśmy z tej opcji.
Szybki check-in w hotelu i ponownie zapakowaliśmy się do auta i pojechaliśmy w kierunku Sagres (a dokładniej Przylądku św. Wincentego). Warto się tam udać i zobaczyć znajdujące się na miejscu przepiękne klify.
Kolejnym punktem naszej wycieczki były chyba najładniejsze plaże Algarve , które swój początek mają prawie w samym mieście. Wyposażeni w plecak i dobre buty udaliśmy się wzdłuż wybrzeża. Widoki niesamowite, którym warto poświęcić więcej uwagi.
Po powrocie ze zwiedzania udaliśmy się na zasłużony obiad. Pod wieczór postanowiliśmy jeszcze zobaczyć port w Lagos. Niestety pobyt w tym miejscu był krótki i intensywny, ale obiecaliśmy sobie, że jeszcze kiedyś tam wrócimy. Warto.
Ponownie udaliśmy się do Porto, tym razem na nocne zwiedzanie miasta. Według nas miasto to prezentuje się dużo atrakcyjniej o zmierzchu. Pogoda tym razem nam nie dopisała, zaskoczyła nas lekka mżawka. Nie przeszkodziło nam to jednak w dalszym podziwianiu miasta.
Kolejnego dnia o świcie mieliśmy lot do Madrytu. Na lotnisku Barajas wylądowaliśmy o 8.45. Od razu udaliśmy się w stronę metra, gdzie zakupiliśmy bilety 3-dniowe, które kosztowały nas po 18,4 € (patrząc na koszt obowiązkowego suplementu cena biletu wychodziła bardzo korzystnie). Stolica Hiszpanii ma bardzo dobrze rozbudowane metro - jest to jeden z najlepiej rozbudowanych systemów transportu na świecie. Hostel mieliśmy zarezerwowany przy centralnej stacji metra Puerta del Sol. Nie tylko położenie było atutem hostelu, ale również to, że był wyposażony w kuchnię z której można było korzystać od 10 rano do 22 wieczorem. Rozpakowaliśmy się, wrzuciliśmy coś na ząb i ruszyliśmy na zwiedzanie. Podobnie jak w Porto pogoda pierwszego dnia nas nie rozpieszczała, ale dla nas to i tak żadna przeszkoda. Pomimo deszczyku udaliśmy się zobaczyć Puerta de Europa, skąd blisko już na stadion Santiago Bernabeu. Warto udać się do punktów informacji turystycznej (jeden z lepszych znajduje się przy Plaza Mayor) w którym otrzymamy za darmo komplet map z zaznaczonymi najważniejszymi miejscami do odwiedzenia. Korzystając właśnie z takiej mapy odwiedziliśmy wszystkie najważniejsze punktu, było to możliwe dzięki pogodzie, która drugiego dnia była iście wiosenna (16 stopni plus słoneczko). Madryt zrobił na nas bardzo dobre wrażenie – piękne miasto z mnóstwem zabytkowych kamienic, wieloma placami i mnóstwem zieleni w około. Spędziliśmy tam 2 pełne dni i z czystym sumieniem możemy polecić to miasto, ma swój niepowtarzalny urok.
Do domu wracaliśmy przez Paryż, a dokładniej lotnisko Beauvais, położone 80 km od centrum Paryża. Samo lotnisko składa się z dwóch hangarów i na nasze nieszczęście nie można było na nim nocować. Pogoda, cena biletów, brak przechowalni bagażu i krótki czas pobytu zniechęcił nas do zwiedzania stolicy Francji, której zapewne lepiej poświęcić parę dni spokojnej wycieczki. Wynajęliśmy sobie pokój 10 min od lotniska, z którego następnego dnia rano wyruszyliśmy w ostatnią podróż do domu (w tym miesiącu;]) - Warszawy.